Skip to main content

Stoi na hali duża maszyna,
Ciężka, ogromna i bela z niej spływa,
Chińska maszyna.
Stoi i turkocze, kręci się i dmucha,
Bela bawełny z jej brzucha bucha.
Już się rozkręca, zwoje nici nakręca,
A kolejne nowe brygadzista jej dokręca.
Pracowników do niej „podoczepiali”
Biedni, niewyspani, wygłodniali,
I pełno pracownic jest na tej hali,
Na nocną zmianę musieli zostać, więc zostali.
Przy pierwszym stoliki guziki doszywają,
Przy drugim koszulki składają,
W trzecim nogawki spodni piaskują,
Od tego pyłu niestety się rozchorują,
Przy czwartym stoi fachman na straży,
Na piątym leży pełno „z defektem” egzemplarzy,
Na szóstym stoi pudło cekinów – o jakie kolorowe,
Karnawałowe kreacje będą ręcznie nimi zdobione.
A tych stanowisk jest ze trzydzieści,
a i tak wszystko się na nich nie pomieści.
Lecz choćby doszły nowe zamówienia,
I zarządca fabryki dodał kolejne obłożenia,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie wyrobią się, taki to ciężar.

Nagle – trach
Ściana – pach
Sufit – buch …

Niewolnicy współczesnej cywilizacji …

W dniu 24 kwietnia 18-letnia Disha przyszła do pracy, do budynku Rana Plaza na przedmieściach Dhaki. Mieściło się tam pięć fabryk produkujących odzież dla zachodnich firm oraz labirynt sklepów i sklepików. Disha weszła na 4 piętro, i jak co dzień rozpoczęła swoją zmianę w szwalni.
Kilka godzin później, ośmiokondygnacyjny budynek zawalił się, runął pod swoim ciężarem. Błędy konstrukcyjne, wadliwe wykonanie, dobudowanie bez pozwolenia trzech kolejnych pięter, a także obciążenie budynku maszynami, dodatkowymi generatorami prądu spowodowało jego zawalenie się.
Bilans 1127 ofiar, głównie młodych kobiet, a także nieletnich pracowników wywołał wielkie poruszenie na świecie –współczucie wobec ofiar i ich rodzin, gniew, wściekłość wobec właściciela budynku, oburzenie wobec zachodnich firm, właścicieli marek, dla których szyto odzież w tym budynku.
Przez ręce Dishy przechodziły ubrania wszystkich sezonowych kolekcji, wiosennej, letniej, jesiennej, i tej zimowej, którą najbardziej rozpamiętywała w sercu. Ubrania dla nastoletnich dziewczyn, takich jak ona – modne, wygodne do noszenia, karnawałowe do zabawy, i ta pastelowa koszulka ze świątecznym motywem, z Mikołajem, z fabryką elfów, z pełnymi prezentów saniami.
Tego feralnego dnia Disha miała do dokończenia pakę skarpet męskich. Bardzo często marzyła o tym, aby ten dla niej nieznany dziadek z białą brodą i czerwonym ubiorem, przyszedł kiedyś do niej. Tego dnia marzyła jeszcze bardziej ….
Wtedy gdy budynek runął, gdy strop przygniótł ją, gdy Disha dogorywając patrzyła w okno z nadzieję czy, mimo wiosennej pory, przyjdzie On, czerwony uśmiechnięty dziadek na saniach … albo na reniferach … czekała. I przybył, pojawił się, identyczny jak na tej zimowej koszulce, którą jesienią składała. Chciała go dotknąć. I nie mogła. Nie mogła bo był za kratami. Za kratami okna fabrycznego.

i ich możnowładcy

Drugoplanowi bohaterowie wydarzenia: H&M, C&A, Marks & Spencer, Bonmarché, C&A Foundation, Camaïeu, El Corte Inglés, Inditex, KiK, Loblaw, LPP S.A., Mango, Mascot, Premier Clothing, Primark, Walmart, The Children’s Place through BRAC USA (źródło: Clean Clothes: Rana Plaza)

Post striptum: Po tej tragedii w Bangladeszu koncerny odzieżowe „obecne” w Rana Plaza przyjęły porozumienie o zwiększeniu bezpieczeństwa w fabrykach a także o wypłacie odszkodowań dla rodzin ofiar tragedii.

 

Fotografia: The National Archives of Ireland: Tailors busy at their work at Hearne & Co. on Georges Street, Waterford, July 190

Konrad Gurdak

Pomagam firmom mocować nogi do stołu. Bo marka bez nazwy jest jak stół bez nóg. Od 2014 r. zgłębiam tajniki namingowego rzemiosła, łącząc kreatywność z analitycznym myśleniem. Uwielbiam tworzyć coś z niczego – zestawiać litery i słowa w sposób, który buduje wartość marki i zapada w pamięć. Czuję powołanie, aby pomagać firmom w unikaniu posiadania „jakiejś” przypadkowej nazwy. Dlatego dostarczam tę jedną, wyjątkową, która robi różnicę. Wierzę, że słowa mają moc, a dobra nazwa to pierwszy krok w długiej i ekscytującej podróży marki.