„Większość aplikacji, rozwiązań technologicznych z segmentu kontroli rodzicielskiej, które funkcjonują na rynku, ma mocno techniczne nazwy, a ich komunikacja także opiera się na technicznych aspektach. Nie widać w nich duszy, emocji.”” – wyjaśnił mi Marcin Marzec, twórca aplikacji. „Szukając nazwy dla naszej firmy mieliśmy kilka założeń. Po pierwsze, chcieliśmy, żeby nazwa była globalna, więc postawiliśmy na język angielski. Zależało nam także na tym, aby nazwa naszej marki w jasny, klarowny sposób komunikowała to, czym się zajmujemy. Ważne dla nas było również to, aby nazwa wzbudzała pozytywne emocje.