Do napisania artykułu na temat kosztu rejestracji znaku towarowego skłoniły mnie treści ukazujące się na stronach branżowych o tym temacie. Merytoryki tych publikacji nie czepiam się. Natomiast treść przekazu, formalna, wypisz wymaluj wzięta z obowiązujących przepisów prawa, przekazywana jest w mało przyswajalny sposób dla przeciętnego przedsiębiorcy.
Czy naprawdę tak trudno znaleźć odpowiedź na pytanie „Ile kosztuje rejestracja znaku towarowego?”. Owszem znajdą się wyjątki. Jak choćby wpisy rzecznika patentowego Mikołaja Lecha na stronie Znaki Towarowe.
Ciekawym wyjątkiem jest również obecny artykuł napisany przez namingowca. Zawarłem w nim moje doświadczenia wynikające ze współpracy z rzecznikiem patentowym podczas przygotowania nazwy/logo do rejestracji w urzędzie patentowym.
Odpowiedź nie jest oczywista. Wynika z określenia w jakich krajach oraz w jakich kategoriach rynkowych zechcesz chronić swoją markę. Są to podstawowe kryteria wpływające na koszt i czas procesu rejestracji w urzędzie patentowym. Na nich skupię się w tej chwili. Wytłumaczę, gdzie tkwią niuanse.
Znajomość powyższych skrótów pozwoli Ci sprawnie nawiązać rozmowę z kancelarią patentową.
W tym urzędzie wnosi się o przyznanie ochrony znaku towarowego tylko na terytorium Polski. Na przykład producent piwa kraftowego planując sprzedaż tylko w Polsce zgłasza nazwę swojej marki w UP RP. Browar Stu Mostów uzyskał prawo ochronne w klasach towarowych 32, 33, 43 (32 piwo, napoje piwne, napoje bezalkoholowe; 33 napoje niskoprocentowe; 43 restauracje, kawiarnie, usługi barowe). Zobacz jak wygląda taka rejestracja (link).
W ten sposób Browar Stu Mostów „chroniony” jest w Polsce. I tylko w Polsce! Jeśli browar rozszerzy sprzedaż na przykład do Czech i do Słowacji musi zadbać ochronę prawną w tych krajach. Ma on do wyboru trzy rozwiązania.
Pierwsze, posiadając prawo ochronne na Polskę rozszerza je o terytorium Czech i Słowacji
przez rejestrację międzynarodową w WIPO.
Drugim rozwiązaniem jest pominięcie ochrony terytorialnej (tylko w Polsce) na rzecz ochrony unijnej. W tym wypadku zgłoszenie kierowane będzie od razu do EUIPO.
Trzecim rozwiązaniem jest zrobienie osobnych zgłoszeń do krajowych urzędów patentowych Czech i Słowacji. Często takie urzędy wymagają korzystania z usług miejscowego rzecznika patentowego. To sprawia, że opcja pierwsza i druga są tańsze.
Krajowy producent planując sprzedaż w Europie chcąc chronić swoją markę kieruje się do Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) w Alicante.
Ochrona unijna w danej kategorii rynkowej daje mu tę przewagę, że jego znak towarowy może swobodnie działać w każdym kraju Unii Europejskiej (nawet jeśli początkowo będzie działał w Polsce i sąsiednich krajach). Ba, posiadane świadectwo ochronne wydane przez EUIPO daje mu prawo blokowania rejestracji nowych nazw podobnych do jego znaku towarowego (kwestia postępowania sprzeciwowego jest osobnym tematem na artykuł).
Skoro ochrona unijna jest daje terytorialnie szerszą ochronę niż zgłoszenie krajowe, dlaczego przedsiębiorcy nie zgłaszają się bezpośrednio do EUIPO? Wiąże się to z wyższymi kosztami. Również ewentualne ryzyko kolizji z unijnymi krajowym znakiem towarowym ogranicza zapędy „chronienia się” na wyrost. Z tych powodów warto przedyskutować strategię ochrony swojej marki z rzecznikiem patentowym. Przeprowadzi on dla Ciebie badanie zdolności rejestrowej znaku.
Efektem współpracy z rzecznikiem patentowym jest sprawnie przeprowadzony proces rejestracji nazwy/logo w wybranym urzędzie patentowym. Spójrz jak wygląda unijna ochrona słownego znaku towarowego Oponeo (link).
Twórcy marek globalnych posiadają narzędzie zabezpieczające ich interes prawny w zakresie nazwy i/lub logo. Światowa Organizacja Własności Intelektualnej (WIPO) w Genewie jest miejscem w którym uzyskuje się prawną ochronę marki na wybraną wiązkę krajów, w każdym kontynencie. Tylko i aż wybraną wiązkę? A kogo stać na ochronę prawną w każdym zakątku globu? Potentata naftowego, zbieracza kryptowalut, Elona Muska?
W tym rzecz, że naprawdę sporo kosztuje rejestracja znaku towarowego w WIPO. Coś za coś. Masz globalną ochronę prawną dzięki WIPO, masz pod sobą prawie cały świat. Nie wierzysz? Spójrz na „globalną” ochronę chińskiej marki Heier w WIPO (na jej graficzny znak towarowy) obejmującą 92 kraje (link – listę krajów znajdziesz w zakładce Summary).
Ciekawą cechą ochrony prawnej jest to, że jeśli właściciel znaku towarowego w ciągu 5 lat nie prowadzi(ł) działalności, ktokolwiek może wygasić jego prawo ochronne, w całości albo w danej klasie towarowej.
I nie ważne czy mówimy o ochronie krajowej czy międzynarodowej.
Jest to pożyteczna zasada, która ustala uczciwe warunki gry rynkowej. Ogranicza zapędy chciwych przedsiębiorców do przywłaszczania sobie ciekawych nazw i wyrażeń, którzy przezornie albo dla zasady chcą zablokować ruchy konkurencji.
Starałem się w tym tekście jak najrzadziej używać tego prawniczego pojęcia. Jednak bez niego ani rusz. Między innymi dlatego, że na każde pytanie ile kosztuje rejestracja znaku towarowego należy zadać odpowiedź w ilu klasach towarowych znak będzie rejestrowany?.
Działalność gospodarcza posiada swoje kody EKD (Europejska Klasyfikacja Działalności). Spółki prawa handlowego określają zakres swojej działalności w kodach PKD (Polska Klasyfikacja Działalności). Identyczny system działa w zakresie funkcjonowania znaku towarowego. Tutaj odpowiednikiem są klasy towarowe. W przypadku ochrony nazwy obowiązuje tak zwana klasa nicejska. Ich liczba, 45, obejmuje cały przekrój produkcji oraz usług.
Cała tajemnica tkwi w tym, że im więcej klas towarowych zgłoszenie zawiera tym niestety większy koszt zgłaszający ponosi i (niestety) również tym większe jest ryzyko trafienia na kolizję w danej klasie nicejskiej. Dlatego należy dokładnie rozważyć zakres ochrony branżowej, aby mieć pewność pozytywnego zakończenia postępowania rejestrowego.
Pokażę na przykładach użyteczność klasy nicejskiej.
Producent urządzeń dla przemysłu spożywczego firma Smart-Tech wprowadziła markę maszyn myjących o nazwie Cleanetic. Ochrona unijna obejmuje tylko klasę 7 („Klasa 7 obejmuje głównie maszyny, obrabiarki i silniki”). Oto jak wygląda zakres ochrony prawnej znaku graficznego Cleanetic (zobacz link):
SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny wprowadził aplikację o nazwie RESQL (zobacz link) służącą do monitorowania i zwalczania przemocy w szkole (kategoria: anti-bullying sector).
Jest to zarówno produkt, jak i usługa. Ochrona znaku słownego oraz wybór tych trzech klas są zasadne:
Marka kosmetyków naturalnych SVOJE zgłosiła prawo ochronne w UP RP na znak słowno-graficzny tylko w jednej klasie towarowej (podejrzyj link):
Inna marka z tej samej kategorii rynkowej Zielone Laboratorium posiada dodatkową ochronę w obszarze handlu oraz usług kosmetycznych (zobaczysz w tym linku):
Piekarnia rzemieślnicza o nazwie Rękoczyny (zobacz link) chroni swoje imię w trzech klasach towarowych w postaci znaku słowno-graficznego:
Ciekawym przykładem jest grupa MASPEX. Nazwa jest marką holdingową. Marki produktowe działają pod własnymi oznaczeniami np. Tymbark, Kubuś, Lubella. Apetyt grupy kapitałowej Maspex jest niezaspokojony, dlatego firma zabezpieczyła swój interes prawny rejestracją znaku słownego w WIPO (zobacz link) w kategoriach produktowych oraz w usługach:
Dodatkowo działa ochrona prawna znaku Maspex w UP RP w aż 12 klasach towarowych: 5, 29, 30, 31, 32, 33, 35, 36, 39, 40, 41, 42 (spójrz na link).
Natomiast marka napojów Tymbark posiada ochronę unijną w postaci słownego znaku w typowo spożywczych klasach towarowych (zobacz link):
Jest jeden chytry zawodnik, który dba o prawną ochroną swojej marki jak lwica broniąca swoje potomstwo. Można się domyślić, że tym graczem rynkowym jest Apple Inc. Firma ta znana jest z procesowania się nawet o umieszczenie gruszki w logo marki działającej w kategorii komputerów i urządzeń peryferyjnych. Wystarczy spojrzeć na zakres klas nicejskich słownego znaku towarowego Apple, aby nie mieć złudzeń co do intencji Apple Inc. (oto link). Ochrona prawna Apple w EUIPO o numerze zgłoszenia 000218990 obejmuje 15 (z 45 dostępnych) klas towarowych: 6, 9, 14, 15, 16, 18, 20, 21, 24, 25, 26, 27, 28, 34, 41.
To ile kosztuje rejestracja znaku towarowego zależy przede wszystkim od określenia w jakich krajach oraz w jakich klasach towarowych marka będzie chroniona. Różnica pomiędzy UP RP, EUIPO i WIPO polega nie tylko na odrębnym znaczeniu tych skrótów. Również w zasięgu terytorialnym ochrony prawnej. Także w opłatach urzędowych. Te wyglądają następująco.
Koszty rejestracji: opłaty urzędowe na rzecz Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Polskiej oraz honorarium dla rzecznika patentowego.
Pierwsza opłata:
Zgłoszenie o rejestrację znaku towarowego poddawane jest analizie w UP RP. Po przejściu pozytywnej weryfikacji następuje opublikowanie zgłoszenia. Pozostaje „przeczekać” trzymiesięczny okres sprzeciwowy. W trakcie tego czasu właściciele innych znaków towarowych mogą złożyć sprzeciw wobec Twojej sprawie. Jeśli brak jest sprzeciwu, czyli nie pojawiają się „bezwzględne przeszkody odmowy udzielenia prawa ochronnego” możesz złożyć sobie gratulacje.
Następnie Urząd Patentowy Rzeczypospolitej Polskiej wydaje warunkową decyzję o rejestracji znaku towarowego. Jej wykonalność jest pod warunkiem dokonania drugiego rodzaju opłat:
Przykład 1
Znak towarowy Oxfeld (link do zgłoszenia w UP RP). Ochrona w klasie towarowej 12 (rowery; rowery elektryczne; części konstrukcyjne rowerów; ramy do rowerów; opony rowerowe …).
Zgłaszający poniósł następujące koszty:
400 zł (klasa towarowa) + 400 zł (opłata za 10-cio letni okres ochrony) + 90 zł (publikacja w Biuletynie) = 890 zł brutto
Przykład 2
Znak towarowy Cafardini (link do zgłoszenia w UP RP). Ochrona w trzech klasach towarowych: 14 (wyroby jubilerskie), 25 (moda męską i damska), 35 (organizowanie pokazów mody).
Zgłaszający poniósł koszty:
400 zł (pierwsza klasa towarowa) + 120 + 120 (druga i trzecia klasa towarowa) + 400 zł (opłata za 10-cio letni okres ochrony) + 90 zł (publikacja) = 1.130 zł brutto
Do powyższych kosztów należy dodać wynagrodzenie dla rzecznika patentowego.
Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) obejmuje swym zasięgiem 27 krajów europejskich. Dzięki jednej procedurze i opłatach zyskuje się naprawdę solidną ochronę terytorialną.
Można domyślić się, że w takim wypadku opłaty będą znacznie wyższe. I rzeczywiście są wyższe niż procedura krajowa. Co istotne opłata jest jednorazowa, płatna z góry.
Pierwsza i jedyna opłata obejmuje zgłoszenie oraz 10-cio letnią ochronę:
Pozytywne przejście procedury rejestracji skutkuje uzyskaniem świadectwa ochronnego na znak towarowy.
Odmowa wszczęcia postępowania, sprzeciw i uchylenie zgłoszenia, rezygnacja z procesu rejestracji skutkują utratą dokonanej opłaty. To dlatego tak bardzo ważna jest ścisła współpraca z rzecznikiem patentowym przed, w trakcie i po procedurze rejestracji. Utrata przysłowiowego tysiąca Euro jest cenną nauczką na przyszłość. Nie polecam tak drogiej lekcji biznesu.
Przykład 3
Znak towarowy Maxon (link do zgłoszenia w EUIPO). Ochrona w jednej klasie towarowej 5 (preparaty farmaceutyczne stosowane u ludzi w leczeniu zaburzeń erekcji oraz w pierwotnym nadciśnieniu płucnym).
Koszt takiej rejestracji wyniósł 850 Euro (opłata urzędowa za zgłoszenie w jednej klasie).
Przykład 4
Znak towarowy Fincarlo (link do zgłoszenia w EUIPO). Ochrona w czterech klasach towarowych: 9 (aplikacje), 36 (usługi finansowe i podatkowe), 42 (oprogramowanie), 45 (doradztwo prawne).
Zgłaszający poniósł następujące koszty:
850 Euro (opłata urzędowa za zgłoszenie w jednej klasie) + 50 Euro (druga klasa towarowa) + 150 Euro + 150 Euro (trzecia i czwarta klasa towarowa) = 1.200 Euro
Do powyższych opłat należy uwzględnić wynagrodzenie dla kancelarii patentowej, które jest/będzie wyższe aniżeli w procedurze krajowej.
Ochrona światowa poprzez Biuro Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO) w Genewie jest umownie światową. Dzięki WIPO dokonasz ochrony swojego znaku towarowego poprzez rozszerzenie aktualnej rejestracji. Dokonuje się tego poprzez wskazanie wiązki krajów spośród 125 dostępnych.
Opłaty są trochę skomplikowane. Na dodatek opłata za zgłoszenie znaku może różnić się w zależności od wybranego kraju.
Opata podstawowa za zgłoszenie znaku towarowego do trzech klas:
Opłata za każdą klasę powyżej trzeciej – 100 CHF.
Opłata za wskazane państwo członka porozumienia – 100 CHF.
Skoro teraz już wiesz, ile kosztuje rejestracja znaku towarowego zostaje jeszcze jedna kwestia do omówienia. Jest nią:
Jest jeden sprytny sposób zmniejszenia ryzyka porażki rejestracji nazwy/logo w urzędzie patentowym. Przed przystąpieniem do rejestracji polecam wykonać ocenę zdolności rejestrowej znaku towarowego. To robota dla rzecznika patentowego. Korzyści z tego tytułu jest wiele. Wady widzę dwie.
Przede wszystkim zlecając ocenę zdolności rejestrowej otrzymasz informacje na temat widocznych przeszkód dla rejestracji Twojego znaku towarowego. Przeszkody mogą być istotne, średnio istotne i mało istotne. Nawet jeśli poznasz mało kolizyjne znaki towarowe ta wiedza zawsze będzie w cenie (bo każda informacja, to dobra informacja).
Martwić się trzeba, gdy rzecznik patentowy wskaże na duże ryzyko kolizji z istniejącymi znakami. Najgorzej, gdy na przeszkodzie ewidentnie stoi obcy słowny znak towarowy. Możesz zaklinać rzeczywistość, rwać włosy i bluzgać na właściciela tego znaku. Nic z tego. Był pierwszy, prawo chroni jego interes nie Twój. Pozostaje Ci konsultacja z rzecznikiem patentowym, czy szukać sprytnego rozwiązania ominięcia konkurencyjnego znaku towarowego. Jeśli Wasza „kombinatoryka” nie będzie miała szans powodzenia pozostanie Ci ponowne znalezienie nowej nazwy.
Wadą oceny zdolności rejestrowej jest czas. Wydłużasz proces wyboru nazwy o dobre kilka dni. Oczywista oczywistość, nie jest to darmowa usługa. Wnikliwość badania, penetracji baz urzędów patentowych, czasochłonność muszą trochę kosztować.
Ocena zdolności rejestrowej wpływa na to, że trochę więcej kosztuje rejestracja znaku towarowego. W zamian ograniczasz ryzyko odmowy rejestracji przez urząd patentowy – ryzyko utopienia własnych pieniędzy, ryzyko zmarnowania czasu na ponowne przystąpienie do kreacji nowej nazwy, ryzyko szukania winnych porażki.
Poruszę jeszcze jeden temat bagatelizowany przez przedsiębiorców. Mam na myśli z/badanie nazwy w grupie docelowej. Bez względu czy rzecznik patentowy tworzy raport z oceny zdolności rejestrowej albo już realizuje proces rejestracji znaku towarowego przeprowadź badanie rynkowe. Wystarczy zapytać kilka, kilkanaście osób z zewnątrz co sądzą o Twoim wyborze. Czy nazwa im się podoba, jakie skojarzenia wywołuje, czy jest zachęcająca do wybrania, czy jest adekwatna? Pytań jest wiele, technik badawczych również. Opisałem je dokładnie w artykule „Jak ocenić nazwę. Przewodnik Brandingowy.”
Gorąco zachęcam do zebrania zewnętrznych opinii i potwierdzenia sobie, że wybrana przez Ciebie nazwa marki zyskuje aprobatę potencjalnego odbiorcy.
Jeśli podoba Ci się ten artykuł i chcesz mi w jakiś sposób podziękować możesz postawić mi kawę. Będzie mi bardzo miło poczuć tę „kofeinową” moc do pisania jeszcze ciekawszych publikacji. Dziękuję.
5 lat bloga. Świętujmy, „cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest” (cytaty z piosenki „Małe Rzeczy” Sylwii Grzeszczak). Dużo czy mało? Czy jest to powód do świętowania czy phi, nic szczególnego.
Szybko ten czas leci. Pięć lat temu z wielkim zapałem wypuściłem pierwsze trzy posty. Napisanie trzech nie-za-długich tekstów, po-godzinach, kosztowało mnie sporo wysiłku. Mój „debiut literacki” nie był usłany różami. Ileż to ja się wtedy namęczyłem. Lecz nie poddałem się (taki już jestem). Napisałem. Skorygowałem. Opublikowałem. I wszędzie, gdzie się da, się wychwaliłem.
„Nie trzeba być wielkim, by zrobić pierwszy krok, ale trzeba zrobić pierwszy krok, by stać się wielkim” (Les Brown). Nie znałem tego cytatu. Przed chwilą odnalazłem go w sieci. Nie jest odkrywczy. Każdy debiutant marzy o tym samym, aby przełamać barierę pierwszego-razu. „Najtrudniejszy pierwszy krok” śpiewała Anna Jantar. O tak. Potwierdzam. Po nim następuje drugi krok, wprawienia się, zahartowania, odnalezienia swojego własnego stylu, odnajdywania fun-u w tym co się robi.
Owszem, dynamika pisania postów na blogu w tym roku zmniejszyła się. Ledwo jeden na miesiąc. Idzie to w parze z ilością pracy zawodowej – realizowania projektów namingowych i copywriterskich. Jest jeszcze jedno wytłumaczenie. Prowadzę rubrykę „Namingowe ścieżki” w magazynie Marketing w Praktyce. Terminy gonią. Jeden artykuł na miesiąc. Nie może nim być byle jaki artykuł. 8 000 znaków w tekście nie weźmie się z niczego. Godząc więc wszystkie te obowiązki postawiłem blog za sobą, w drugim rzędzie mojej karawany o nazwie Syllabuzz.pl Naming+Strategia.
5 lat bloga. I niecałe 4 lata działania agencji namingowej. A w niej dzieje się sporo dobrego. Spójrz na pęczniejące Portfolio i pozytywne Rekomendacje. Ogromnie doceniam udział w podcaście Mała Wielka Firma (podcast nr 222). Zaproszenie do udziału przez samego Marka Jankowskiego jest dużą nobilitacją, dlatego tym bardziej skwapliwie skorzystałem z tej możliwości.
Doceniam również możliwość zgłębiania tajników namingu pisząc co miesiąc nowe artykuły do Marketingu w Praktyce. Bo każdy nowy numer stanowi kolejne coraz wyższe wyzwanie. Tu się dużo dzieje i jeszcze przez kilka numerów będzie się działo.
Na ukończeniu jest Alfabet Namingowca, literowa rozprawka z każdym znaczącym pojęciem w świecie nazewnictwa.
Przybyło mi nowych klientów z wyższej półki: Empik, POLOmarket, Uniwersytet SWPS, Cyfrowe.pl. Obecnie prowadzone projekty (tajemnica!) potwierdzają dobrze obrany kierunek prowadzenia mojej agencji.
Cieszy mnie ogromnie rosnąca popularność instagramowego profilu Kozacka Nazwa.
„Na koniec świata i jeszcze dalej” (Buzz Astral w „Toy Story”). Nie będę przedłużał. Tradycją stało się podsumowanie wszystkich wpisów jakie ukazały się na blogu. Oto one. Zapraszam do zgłębiania tajników nazewnictwa. Uwierz mi, jest w czym wybierać.
→ Storytelling w służbie BoConcept
→ Siedem
→ Akt erekcyjny (część 1: tytułem wstępu)
→ Akt erekcyjny (część 2: Czy HastaMan da radę?)
→ „Pierwsza twarz Chiquity, czyli co kryje mroczna historia” z cyklu: Tajemnice marek
→ „Druga twarz Chiquity: oczyszczenie”, z cyklu Tajemnice marek
→ Inkkas – historia ręcznie szyta przez Indian tradycyjnymi tkaninami z Ameryki Południowej
→ „Nazwij się jakoś to będzie” podczas Marketing Day
→ D jak Domena [Alfabet Namingowca]
→ Jaki rodzaj nazwy mam wybrać?
→ Nazwa dla startupu. Jak ją wybrać?
→ Głodne wilki na Wolves Summit, a tam …
→ Rejestracja nazwy firmy w urzędzie patentowym. Czy warto wydać tego tysiaka?
→ Czy nazwa opisowa sprzedaje się dobrze? Oto przykłady z życia wzięte.
→ Google Alphabet – alternatywny alfabet Google w wersji rozszerzonej
→ Chipotle walczy storytellingiem (cz. 2). O tym jak zbudować angażującą historię
→ 7 zasad udanej nazwy. Jaka nazwa dobrze sprzeda się sama? Z cyklu „Okiem praktyka”
→ Nazwa się liczy [na: brandingowy.pl]
→ Jak napisać „O firmie”, aby użytkownik przeczytał tekst do końca (cz. 1)
→ Nazwa “Brainly” to strzał w dziesiątkę. Wszystko o namingu startupów [na: MamStartup.pl]
→ Bunt na farmie! Czy finezyjne nazwy jaj robią nas w jajo?
→ Jak napisać wciągające bio o firmie (i zmieścić się w 2.400 znakach)?
→ Nazwa dla księgarni internetowej (cz. 1)
→ Strategia skutecznej nazwy. Kilka praktycznych rad.
→ Polski Bus wcale nie taki polski. A co na to Polski Cukier?
→ Rzecznik patentowy płakał jak rejestrował.
→ Kontrolowana akcja #NameAndroidN? Zgaduję, że tak!
→ Nazwa dla marki modowej. Inspiracje w cieniu gwiazd.
→ Kozacka nazwa firmy. Wpada, wprowadza zamęt, zostawia ślad.
→ Fałszywi przyjaciele potrafią być bardzo pomocni w… namingu!
→ Metoda na dobrego loda. Nazwa dla lodziarni.
→ Alfabet namingowca. D E K N O
→ W hołdzie 590. Patriotyzm konsumencki wymaga poświęcenia.
→ Alfabet namingowca. B G I P U
→ Ponadczasowe bio firmowe. 4 kierunki stworzenia wciągającej historii firmy.
→ Agencja namingowa brzmi dumnie
→ Nazwa skojarzeniowa – czy warto ją mieć?
Powoli kończy się cykl Alfabetu namingowca. To przedostatni wpis, poruszający techniczne kwestie związane z procesem tworzenia nazwy. Zapraszam do poznania niuansów pracy nie tylko namingowca.
Lingwistyczna analiza nazwy już na wstępie wzbudza zaciekawienie. Czy warto ją przeprowadzić? Jasne, że warto. Najbardziej przydatna jest na etapie wyboru, decydowania się pomiędzy kilkoma propozycjami. Na finalny wybór często ma wpływ właśnie raport z morfologii nazwy. Analiza lingwistyczna dostarczy informacji o elementach składowych nazwy, relacjach między nimi, także występującej stylistyce i gramatyce.
Szczególnie przydaje się poznanie konotacji w perspektywie rynków anglojęzycznych. Pewne słowa, cząstki słowne wyglądające dla nas Polaków na neutralne mogą przywoływać u zachodniego odbiorcy dziwne, a nawet negatywne skojarzenia.
Klasycznym przykładem jest Mitsubishi Pajero (po hiszpańsku znaczy tyle co ‘onanista’), Chevrolet Nova (hiszpańskie ‘no va’ – nie iść) lub Rolls Royce Silver Mist (‘mist’ w j. niemieckim oznacza łajno, gnój, nawóz). Inny ciekawy przykład: Lumia, wygaszana marka smartphonów od Nokia/Microsoft. W slangu katalońskim ‘lumia’ oznacza prostytutkę. Tę wiedzę posiadało kierownictwo Nokii wprowadzając Lumię, zakładając małą liczebność nacji Katalończyków w stosunku do globalnego rynku a także slangowy charakter słowa.
Dlatego warto posiadać wiedzę o tym jaka jest struktura nazwy (zawartych w niej słów, cząstek słownych), poznać potencjalne skojarzenia związane z nazwą, którą będzie firmowało się własne działania przez lata, dekady….
Funkcjonuje taki schemat działania w procesie budowania silnej, znanej marki. Wprowadzasz unikalny, pionierski produkt (usługę), a nawet tworzysz nową kategorię rynkową (im się udało: Paczkomaty, Red Bull, Ptasie Mleczko, Melex, Pampers), lub stajesz się liderem rynkowym (wyszukiwarka Google, Facebook, Karcher). Cieszysz się, gdyż czerpiesz profity z bycia liderem, z działania na wyższej niż średnia rynkowa marży. Marka zdobywa coraz większe udziały, często staje się synonimem kategorii (Toi Toi, Kredyty Chwilówki) i nagle zonk. Konkurent, którego Twój sukces najwidoczniej kole w oczy (lub po prostu nie lubi Cię) wnosi do Urzędu Patentowego wniosek o unieważnienie prawa ochronnego na Twoją markę. Wygra? To się okaże.
Uwierz, że ma duże szanse w swoim dążeniu. Korzysta on z prawa do degeneracji znaku towarowego, tj. o unieważnienie prawa ochronnego na ten znak (nazwę), argumentując, że stała się synonimem danej kategorii rynkowej. To przykład batalii między Pocztą Polską a Integerem (właścicielem znaku Paczkomat) o uznanie znaku towarowego Paczkomat za opisujący kategorię mobilnych skrzynek pocztowych, a tym samym za unieważnienie go.
Cóż, posiadanie marki (nazwy) generycznej na pewno jest splendorem dla jej właściciela. Stać się synonimem kategorii jak przysłowiowe Adidasy, Spotify, Google, Uber, MultiSport lub Traficar to wyjątkowa wartość wizerunkowa i finansowa dla firmy. Pozwala czerpać premię z bycia liderem rynkowym, nadawać ton, obserwować jak konkurencja naśladuje udając, że tego nie robi. Lecz kryje się tu pewien haczyk, obawa o skategoryzowanie wszystkich produktów, tych dobrych i tych złych, właśnie nazwą kategorii, tą Twoją nazwą. I w tym przypadku nie masz na to wpływu. Jeśli konsumentom spodoba się nazywanie trampek adidasami, nazywanie samochodów terenowych jeepami, kibelków na koncertach tojtojami to będą to robili. Początkowo właściciel cieszy się z takiego sukcesu. Radość będzie trwała długo jeśli wszyscy gracze rynkowi będą dbali o poziom i jakość kategorii rynkowej. Gorzej jeśli znajdzie się chciwiec idący na łatwiznę. Wtedy właśnie ta nazwa stanie się negatywnym synonimem: śmierdzące tojtoje, chińskie adidasy, psujące się dżipy. I wtedy mocno zaboli.
Dlatego należy ciągle uważać, aby z liderowaniem nie przedobrzyć. Jak tego dokonać? Pozwolić konkurentom rozwijać się… w kontrolowany sposób.
Polecam ten wpis „Degeneracja znaku towarowego. Jak zbytnia popularność zabija markę.”
Rzecznik patentowy Twoim przyjacielem na zawsze. To nie żart, to prawda. I nie obawiaj się. Rzecznicy patentowi to naprawdę przesympatyczni ludzie. Wykształceni, elokwentni. Część z nich to inżynierowie albo prawnicy albo humaniści. A na dodatek posiadają przebogatą wiedzę rynkową za sprawą zgłaszanych patentów na wzory użytkowe, znaki towarowe, wzory przemysłowe, wynalazki, a nie tylko układy scalone.
Podczas tworzenia nazwy ich pomoc jest nie do ocenienia. Wspomagają ten proces. Służą radą czy zarejestrować nazwę czy logo, czyli czy wnosić o objęcie ochroną patentową słowny znak czy bezpieczniej będzie starać się o ochronę logo.
Podpowiedzą, w których klasach towarowych (klasa nicejska) zarejestrować znak towarowy. I co ważne ocenią szanse uzyskania ochrony prawnej przeglądając w bazach patentowych zgłoszenia podobnych nazw, znaków towarowych.
Nie potraktuj jak wyrok informacji od rzecznika patentowego, że taka sama nazwa posiada prawo ochronne w tej samej klasie nicejskiej, lecz na obszarze Meksyku. Raczej zbagatelizujecie tego “konkurenta”. Gorzej gdy prawo ochronne dotyczy bliskiego kraju np. Niemiec, Francji, Czech. Tu właśnie przydaje się pomoc rzecznika patentowego, jaką strategię ustalić, na który wariant działania zdecydować się: czy rejestrować nazwę czy logo, czy zmienić nazwę, bo w danej chwili naruszasz prawo ochronne kogoś (np. z Czech), kto ubiegł Cię z taką samą nazwą jak Twoja.
Dlatego w procesie namingu konieczne jest sprawdzanie propozycji nazewniczych w bazach Urzędu Patentowego. Najlepiej zabrać się za największą bazę WIPO Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (w Genewie) zawierającej bazy prawie z całego świata, pod tym linkiem.
Wpisz w googlach hasło zasady udanej nazwy. Wyświetlą się linki do wpisów blogowych, wpisów w magazynach o tym jak stworzyć nazwę. Trafisz na powtarzający się schemat mniej więcej w takiej tonacji: nazwa powinna być unikalna, prosta, ponadczasowa, zdolna do rejestracji, ble, ble, ble. Nie neguję tych zasad. Są istotne z punktu dalszego zarządzania marką. Wypada jednak dodać więcej uroku marce myśląc o tym, że i słowem można zawalczyć o zainteresowanie odbiorcy.
Przykuć jego uwagę fonetyką, obrazem, to po pierwsze. Zachęcić do zastanowienia się, rozwikłania tajemnicy jaka kryje się za nazwą, to po drugie. Albo wywołać uśmiech na twarzy lub wzruszenie. Posiłkuję się tu 9-cioma zasadami chwytliwej, kozackiej nazwy, takiej która dostarczy marce impuls do skoku wzwyż.
Bo jak zauważysz, w tym twórczym procesie więcej jest pracy związanej z nie-twórczą sferą. Trochę nudną, lecz szalenie ważną, aby wydobyć na światło dziennie, unikalny i bezkolizyjny „twór” słowny zwany nazwą.
„..Najważniejsze w pracy z marką jest zrozumienie tego, jaki sens stoi za nazwą. Co ona naprawdę oznacza. Imię to istota. To bardzo głęboka i starożytna myśl, sięgająca zarania ludzkości. Imię oznacza, że coś istnieje. Nie istnieje nic, co nie ma swojego imienia.”
Grzegorz Kosson „Brand Impulse” Wyd. Słowa i Myśli, 2017.
Zapraszam do drugiej części Alfabetu Namingowca. Tym razem dotykam pojęć na literę D, E, K, N, O.
„I cały ten proces namingowy jest tak naprawdę determinowany warunkiem wolnej domeny .pl”. W ten sposób podsumował proces twórczy właściciel firmy, z którym tworzyliśmy renaming flagowego produktu. Nie skłamał. Przytaknąłem, przyznając mu rację.
Ponad dwa lata temu opublikowałem w artykule „D jak domena” listę ciekawych domen funkcjonalnych (generycznych – gTLD). W tamtym czasie funkcjonowało ich 215. W międzyczasie doszły nowe jak .cloud, .moto, .salon, jetzt, .coach, moto, .vodka, .team, .tatar, .how, .mom, .pet, .promo. Łącznie jest ich ponad 315. Znak czasu? Z całą pewnością. A także nowe możliwości dla marek nie mających szans na wolną domenę .com lub domenę regionalną.
Brak wolnej domeny .pl nie może jednak przekreślać finalnego wyboru nazwy! „Domenowe” ograniczenie należy przekuć w nowe możliwości. W dobrej sytuacji są orzeczenia wyrażające czynność np. wspieram.to, lubimyczytac.pl, szyjemysukienki.pl, biegamy.pl lub forma deklaracji np. pogromcybrudu.pl, wyszorujemy.pl, pomagamy.pl.
W najlepszej sytuacji są nazwy sztuczne (abstrakcyjne, neologizmy). Proste dwusylabowe formy nazewnicze mają nikłe szanse na wolną domenę .com (nawet takie dziwactwa jak xyxo.com, yolo.com, kvak.com są zarezerwowane lub wystawione na sprzedaż). Dlatego warto poszukiwać dłuższych 3-4 sylabowców albo spolszczeń angielskich wyrażeń i viceversa (K zamiast C, Y zamiast J, jedno M zamiast MM, V zamiast W, Q na KW).
Hestia, Gaja, Vesta, Helios, Apollo, Atena, Hebe, Ikar, Diesel, Pandora, Tesla, Nike, Gillette, Sobieski, Pan Tadeusz, Kopernik, Gino Rossi – oto nazwy marek, oto metafory postaci historycznych i współczesnych. Znamy je. Niektóre z nich tak mocno zakorzeniły się w naszym życiu, że nie wnikamy w pochodzenie. A szkoda, bo za wieloma z nich, z reguły, kryje się wciągająca historia.
Eponim, z greki ‘epṓnymos’, oznacza osobę (z reguły boga lub herosa, zazwyczaj postać historyczną), od której imienia nazywano coś np. miasto, święto. Mówimy więc tu o „dawcy imienia, dawcy nazwy” i niekoniecznie wykorzystującego postać mitologiczną.
Eponim związany może być z osobą wynalazcy (Gillette, Tesla), konstruktora (Diesel, Kałasznikow, Ferrari, Patek), odkrywcy (Marco Polo, Newton), a nawet bohatera literackiego (Watson, Pan Tadeusz). Może w całości odnosić się do osoby lub jedynie nawiązywać do jej symboliki (Galileo, Pascal, Adidas, Kelwin, Achilla, Volta, itp.)
Tak na marginesie, czy Yeti jest zatem eponimem?
>>> Więcej na nazwach eponimicznych dowiesz się z artykułu „Nazwa od nazwiska” [kliknij]
A co to? A po co? A czemu to służy? Nie znasz klasy nicejskiej, pod którą podlega Twój biznes? Lepiej więc sprawdź, czy w jej obszarze funkcjonuje znak towarowy o tej samej lub podobnej nazwie. A jeśli okaże się, że Twoja nazwa firmy jest kolizyjna z już zarejestrowaną przez inny podmiot (tj. posiadającą ochronę patentową)? Czy masz awaryjny plan działania?
Klasa nicejska wchodzi w kanon pracy rzecznika patentowego. Jej znajomość, także ochrona prawna marki, dostarcza oręż w walce konkurencyjnej i gwarancję bezpiecznego prowadzenia biznesu. Rzecz jasna posługiwanie się klasami nicejskimi jest podstawowym działaniem namingowca. Przykładowo tworząc nazwy dla produktu softwarowego przeszukuje się bazy urzędu patentowego (UP RP, EUIPO, WIPO) w klasach 9, 35, 42, dla nazwa firmy budowlanej – 6, 19, 37, 42, a nazwa dla napojów typu energy drink – 32 i tak dalej.
>>> Warto poznać szerzej zagadnienia z obszarów prawnej ochrony marki „Rejestracja nazwy firmy w urzędzie patentowym. Czy warto wydać tego tysiaka?” [kliknij]
>>> Kilkanaście przykładów niecodziennych zgłoszeń rejestrowych „Rzecznik patentowy płakał jak rejestrował.” [kliknij]
Biznes wierzy w realia, nie w magię! Pomimo tego niezaprzeczalnego faktu, gros ludzi liczy na łut szczęścia w swoich decyzjach. To dlatego dobrze mają się niekonwencjonalne działania: gry losowe, horoskopy, talizmany, przepowiednie. Również i numerologia znajduje swoich zwolenników w sferze biznesowej.
Zaskoczony? “Tajemne siły” w służbie namingowca? Nie jest niczym obcym wykorzystywanie zasad w numerologii w tworzeniu nazw. Również i tak działa właśnie agencja namingowa. Z własnego doświadczenia przyznam się, że większość przedsiębiorców nie interesuje się numerologią. Są jednak i takie osoby, dla których priorytetem jest posiadanie korzystnej wibracji liczb w nazwie oraz dacie rozpoczęcia działalności.
A najbardziej pożądane nazwy to takie, których wibracja liczb wynosi 1, 3, 4, 8. Najmniej korzystna jest dziewiątka.
W numerologii każda litera posiada swój cyfrowy odpowiednik, na przykład jedynkę posiadają litery A, J, S, a ósemkę litery: H, Q, Z. Zsumowanie wszystkich liter w nazwie do jednej cyfry określa jej wibrację. Najważniejsze jest określenie czy wibracje są harmonijne i dobrane do profilu działalności firmy.
Wibracja cyfry 1 jest odpowiednia dla firm innowacyjnych, związanych z nowymi technologiami, tworzących niestandardowe i nowatorskie produkty. Odnosi się do przywództwa, autorytetu, indywidualności, inności, przedsiębiorczości.
Wibracja cyfry 3 sprzyja firmom z obszaru rozrywki, twórczości, sztuki, komunikacji.
Najbardziej pożądana jest cyfra 8, dlatego że oznacza bogactwo, prestiż, sukces, dobrobyt, dostatek. Wiąże się jednak również z aferami i oszustwami.
Bez względu na to, czy wierzysz-nie wierzysz w numerologię pamiętaj, że miarą sukcesu firmy jest zaangażowanie i umiejętności osób pracujących dla jej dobra.
Od tej formy nazywania czegoś zaczyna się… pomysł na biznes wędrujący od dawna po głowie, kreatywna burza mózgów w zespole, mapa myśl i skojarzeń wylewana na flipchart lub notowanych na kartce papieru. Ich materializacja wypływa w pierwszej kolejności z warstwy słów pospolitych, rodzajowych, tych słownikowych, opisujących tenże pomysł. Tak właśnie powstają nazwy opisowe. Można, wręcz wypada je lubić ponieważ są konkretne. Dosłownie opisują (oznaczają) firmę, produkt usługę tj. ofertę, korzyści, wyróżnienie, obietnicę. Pozwalają nowej marce wyjść do ludzi i przedstawić się w sposób zrozumiały. Tak za darmo. W ten oto sposób: Biopiekarnia, Złote Wyprzedaże, konferencja „I love marketing”, Polski Bus, Skarby Natury, SzyjemySukienki.pl, Lody jak dawniej, Pyszne.pl, Szlachetna Paczka, TripAdvisor, WeTransfer, Bitcoin, Travel Planet.
Oprócz wielu zalet opisowa nazwa firmy posiada swoje ograniczenia. Kluczową wadą jest tzw. brak zdolności odróżniającej powodujący praktycznie niemożliwość uzyskania ochrony patentowej na nazwę (słowny znak towarowy). Nie można się temu dziwić. Urząd Patentowy nie może nadać ochrony prawnej – a tym samym zakazać w powszechnym użyciu –potocznych form słownych jak na przykład: Polski Bus, Dobry Kantor, Apteka Dyżurna, Pożyczkomat, Tania Książka, Świat Bielizny, Strefa Urody, Sympatia. Chodzi tu o ochronę interesu publicznego.
Nazwy opisowe doskonale spełniają rolę docierania do docelowego nabywcy. Nie wymagają znaczących nakładów na budowanie rozpoznawalności marki. Same komunikują swoją kluczową kompetencję. Jednakże obawa o niską ochronę prawną każe się mocno zastanowić nad ostatecznym kształtem takiej nazwy.
>>> Wszystko to co ciekawe o nazwach opisowych poznasz w artykule „Czy nazwa opisowa ma więcej zalet czy wad?” [kliknij]
Czy warto objąć ochroną prawną swoją nazwę, swoje logo, design swojego produktu? Każdy pewnie powie, że warto. Mało kto wie jakie koszty są z tym związane. Śmiem twierdzić, że jest nawet gorzej.
i dlatego odkłada to zadanie na późniejszy termin … gdy firma się rozwinie i będzie zarabiać … gdy nadejdzie ten właściwy czas … gdy będzie się miało pewność, że marka „ma wzięcie” i należy zacząć ją chronić prawem… albo gdy pojawiają się podróbki lub bezczelni naśladowcy. I tak czekają, czekają, na ten właściwy moment czekają. Potem o tym zapominają lub uznają, że skoro do tej pory nic się nie stało, więc nie ma potrzeby wydawania tego z trudem zarobionego piniondza.
a w niej pismo (brzmi groźnie Wezwanie do zaprzestania naruszania znaku towarowego), a w nim …. informacja o tym że adresat pisma narusza prawa jakiejś tam firmy do nazwy lub do logo.
– Ktoś zabrania używania mojej nazwy? Jakim prawem!!! Jak to! Ja mam zaprzestać używania nazwy mojej własnej firmy, bo jakiś cwaniak zastrzegł ją przede mną? Oburza się pozwany właściciel firmy.
– A no tak to. Musi Pan zaprzestać używać nazwy marki w działalności komercyjnej albo próbować się porozumieć z pozywającym albo udowodnić, że pozywający działa nieuczciwie i jego celem jest uzyskanie korzyści majątkowej albo, brrr, zapłacić odszkodowanie – odzywa się tajemniczy głos. Pewnie jest to głos aplikanta rzecznikowskiego albo radcy prawnego Urzędu Patentowego RP.
Żeby więc uniknąć tego typu sytuacji warto poznać jakie są koszty związane z procesem uzyskania ochrony patentowej na nazwę i z czym to się je.
Pierwszą decyzję jaką należy podjąć jest to, czy staramy się o ochronę prawną poprzez Urząd Patentowy Rzeczpospolitej Polskiej czy poprzez Urząd Harmonizacji Rynku Wspólnotowego OHIM w Alicante (Hiszpania). Procedura poprzez polski urząd wymaga mniejszych kosztów, trwa niestety dłużej (ok. 1 roku wobec 5-ciu miesięcy ze strony OHIM) i odnosi się do ochrony na terenie Polski.
Drugą decyzją będzie wybór klas towarowych. W „pakiecie” są maksymalnie trzy klasy do wyboru. Co to są te klasy towarowe? To nic innego jak określenie w jakich obszarach produktowych lub usług chcemy chronić swoją markę.
Klasyfikacja nicejska, czyli Międzynarodowa klasyfikacja towarów i usług grupuje wszelkie formy działalności w 34 klasy towarowe i 11 klas usługowych. Na przykład:
– klasa 3 obejmuje obszary: środki wybielające , środki do czyszczenia, polerowania, szorowania i ścierania, mydła, środki perfumeryjne,
– klasa 15 obejmuje instrumenty muzyczne,
– klasa 36 dotyczy ubezpieczeń, spraw finansowych, spraw dot. nieruchomości.
Przykładowo, biuro nieruchomości prawdopodobnie wybierze tego typu klasy towarowe:
– klasa 35 dotycząca spraw związanych z zarządzaniem przedsiębiorstwem, administrowaniem, czynnościami biurowymi, reklamą i marketingiem,
– klasa 36, która właśnie odnosi się do spraw nieruchomości np. administrowanie, pośrednictwo kupna-sprzedaży, wycena nieruchomości, wynajem i zarządzanie nieruchomościami,
– klasa 37 dotyczy świadczenia usług budowlanych, napraw, usług instalacyjnych itp.
Można oczywiście poszerzyć wniosek o więcej klasy towarowych, lecz każda dodatkowa klasa to dodatkowy koszt.
Wielu firmom wystarczy rejestracja w trzech klasach, te większe lub o zróżnicowanym profilu działalności dla zabezpieczenia pełnej ochrony swojej marki potrzebują szerszy obszar ochrony.
Trzecia decyzja dotyczy wyboru, czy korzystamy z usług rzecznika patentowego, kancelarii patentowej czy samodzielnie. Jak widać, można samodzielnie złożyć wniosek do Urzędu Patentowego.
Osobiście radzę skorzystać z „opieki” rzecznika patentowego, który doradzi właściwy wybór klas towarowych, właściwie opisze nazwę, logo, produkt, i będzie reprezentował zgłaszającego przed Urzędem Patentowym (np. gdy przyjdzie odmowa rejestracji albo informacja o uzupełnienie wniosku). Czynnikiem decydującym o wyborze jest koszt tj. wynagrodzenie dla kancelarii patentowej.
Pierwszą grupą kosztów jest opłata za zgłoszenie czyli za złożenie wniosku do Urzędu Patentowego RP. Wynosi ona 550 zł za wniosek obejmujący 3 klasy towarowe (przez formularz online taniej o 50 zł!). Każda kolejna klasa to dodatkowe 120 zł.
Jeśli zgłaszający dostanie odmowę pieniądze przepadają (taki life). Dlatego jeśli ma się wątpliwości co do uzyskania zgody rejestracji, a takowe wątpliwości będą przy nazwach opisowych (więcej na ten temat we wpisie Jaki rodzaj nazwy mam wybrać). Dlatego lepiej jest przekazać sprawę rzecznikowi patentowemu, który przeprowadzi badanie zdolności rejestrowej i tym samym ograniczy ryzyko uzyskania odmowy.
Drugim kosztem jest opłata za 10-cio letni okres ochronny znaku towarowego na terenie Polski. Jeśli zgłoszenie dotyczyło trzech klas towarowych opłata wynosi 1.200 zł, dla dwóch klas – 800 zł, dla jednej 400 zł.
Jeśli zgłoszenie obejmuje więcej niż trzy klasy, wówczas za każdą klasę należy dopłacić 450 zł.
Trzecim kosztem jest wynagrodzenie dla rzecznika patentowego. Jakie jest honorarium dla rzecznika, kancelarii patentowej? Może wynosić 1.000 zł albo 1.500 zł lub 2.500 zł albo i więcej. Wynagrodzenie jest zależne od zakresu pracy, rangi marki objętej ochroną.
Znaczenie ma to czy Twoja marka: nazwa, logo, design są chronione prawem. W każdym momencie może spełnić się proroczy sen otrzymania pisma informującego o tym, że naruszasz interes podmiotu z Niemiec, Francji czy innego kraju europejskiego, którego nazwa jest taka sama lub niezmiernie podobna, i funkcjonuje w tym samym lub podobnym obszarze działalności, a takowy podmiot uzyskał ochronę przed Tobą lub na terytorium swojego kraju.
Zainwestowałeś xxx pieniędzy, xxx swojego czasu i xxx czasu pracowników i właśnie dowiadujesz się, że masz poważny problem. I co wtedy zrobisz? Jaki będzie Twój plan obrony?
A wypadałoby również napisać
-o drodze i kosztach uzyskania ochrony prawnej poprzez Urząd Harmonizacji Rynku Wewnętrznego w Alicante (Hiszpania),
– o tym jaka jest różnica w ochronie prawnej poprzez polski Urząd Patentowy a OHIM w Alicante,
– o tym czy osoba fizyczna może zarejestrować markę na siebie,
– czy można dokonać rejestracji na okres krótszy niż 10 lat,
– czy za nieużywanie swojej marki traci się ochronę prawną,
– czy rejestrując znak poprzez polski Urząd Patentowy otrzymuje się kompleksową ochronę na terenie UE,
– jak wygląda sprawa uzyskania ochrony na terenie USA albo w Chinach,
– czy trzeba osobno rejestrować znak słowny (nazwę) i osobno znak słowno-graficzny (logo).
Odpowiedzi na te i inne pytania będą pojawiały się sukcesywnie w kolejnych wpisach na blogu.
Fotografia: Flickr / ylearkisto