Pomyśl i działaj. Łatwo powiedzieć, prawda? Jak nazwać firmę, jak w ogóle wymyślić nazwę, gdzie znajdę pomysł na nazwę firmy? Nie raz słyszę takie właśnie pytania. Dlatego postanowiłem dać na nie odpowiedź. Z mojej perspektywy, z mojego doświadczenia.
Zapraszam Cię do przeczytania krótkiej inspiracji ze wskazówkami co zrobić, aby Twoja nazwa firmy była kozacka. A żeby było jeszcze ciekawej udostępniam fragment mojej rozmowy z twórcą marki Runmageddon na temat tego jak wyglądał proces tworzenia tejże nazwy.
Naming, czyli wymyślanie nazw jest mieszaniną i sztuki i doświadczenia. Solidnego rzemiosła i zaplanowanego przypadku (uwierzcie mi, że to prawda), który wynika ze zbierania inspiracji, pomysłów, praktykowania codziennej dawki informacji ze świata, z najbliższego otoczenia.
Z mojej strony wygląda to tak, że często (nie zawsze!) przypadkowa obserwacja, zasłyszane słowo czy inna codzienna czynność jak na przykład krojenie cebuli, prasowanie, odkurzanie, wybranie się na zakupy potrafią uwolnić umysł od natłoku codziennych informacji. Wówczas staje rzecz niesłychana. Odskocznia od przymusu kreatywnej posiadówy z długopisem i kartką przed sobą, czyli oddanie się w wir obowiązków domowych sprawia, że potrafię wpaść na całkiem nową sieć skojarzeń doprowadzających do powstawania nowych tropów. Ich efektem stają się ciekawe, niespodziewane i trafne nazwy. Eureka!
Okazuje się, że nie zawsze trzeba godzinami zapisywać na kartce, w telefonie lub na komputerze dziesiątki koncepcji nazewniczych: interesujących, przeciętnych, a także z założenia chybionych. Chwytliwy pomysł na nazwę firmy odnajdziesz często tam gdzie się nie spodziewasz, na przykład w trakcie spaceru. Wystarczy krótkie wyjście na świeże powietrze, aby wrócić z głową pełną pomysłów. Lecz, żeby do takiego stanu się doprowadzić należy najpierw rozgrzać się, czyli coś wymyślać, cokolwiek!
Dwie skrajności w namingu – nazwa firmy w postaci opisowej lub abstrakcyjna (neologizm). Hm, bo z jednej strony neologizm, czyli nowy wyraz, czyli nowo utworzony zwrot, to często zbitek kilku sylab, który z reguły nic nie znaczy. A skoro taki wyraz nic nie znaczy, z pewnością łatwy jest do stworzenia. Prawda! Z drugiej strony ukryty jest tu haczyk: nazwa abstrakcyjna jest trudna do wprowadzenia. Dlaczego? Skoro nic nie znaczy, skoro w swoich kilku literach nie zawiera ani sensownego przesłania ani odnośników do konotacji branżowych, to na jakich skojarzeniach słownych „zaczepić” uwagę odbiorcy? Czy więc neologizm na pewno to dobra nazwa dla firmy?
Przykłady nazw sztucznych: Ambra, Blik, Duka, Etsy, Lilou, Neuca, Nozbe, Oshee, Pepco, Pixers, Trello, Zortrax, Zozole. |
Otóż to! Nazwa abstrakcyjna wymaga większego zaangażowania (czytaj: zainwestowania) w zbudowanie świadomości marki (czytaj: trafienia do serca i umysłu odbiorcy). Nie jest to typ nazwy odpowiedni dla osób niecierpliwych. Bo jak tu oczekiwać od rynku, aby zapamiętał nazwę marki pozbawioną branżowych skojarzeń, dostarczającą szerokiego pola do interpretacji? Jeśli masz kapitał (tak jak właściciele marek Pepco lub Oshee) podziałaj w tym obszarze nazewniczym, bo warto. Jeśli nie masz czasu na czekanie, ani kapitału, szukaj innych rozwiązań, na przykład wyraź się w formie opisowej.
Bo nie wypada nie lubić opisywania ‘co kryje się za moim biznesem’. Przecież to takie proste, konkretne przesłanie. A za prostotę i czytelność nie powinno się karać.
… dosłownie opisuje (oznacza) firmę, produkt usługę. Zawiera pospolite słowo, wyraz generyczny lub frazę, która odnosi się albo do cech użytkowych albo do doświadczeń albo do obu naraz. Szczególnie nowej marce ten typ nazwy pozwala czytelnie wyjść do klientów i na wstępie przedstawić się w sposób zrozumiały.
Przykłady nazw opisowych: Audioteka, Apteka Dyżurna, BioPiekarnia, Booking.com, ClickMeeting, e-obuwie, Filmweb, JemSushi.pl, JobHouse, LiveChat, Lody jak dawniej, LunchRoom, Landingi.pl, MyTaxi, Nocowanie.pl, Oknoplast, Paczka od Rolnika, Paczkomat, PayU, Przelewy24, Skarby Natury, WirtualnaPolska.pl, Wykop.pl, Wspieram.to, WeTransfer, ZnanyLekarz.pl. |
Lecz i tutaj jest haczyk. Nazwa opisowa poprzez swój styl – zawierając pospolite słowa, wyrażenia – nie pozwala zyskać ochrony prawnej marki (nazwa nie, logo z reguły tak). To jej kluczowa wada, tak zwany brak zdolności odróżniającej. Bo jak to by było, gdyby jakiś przedsiębiorca uzyskał wyłączność na posługiwanie się wyrażeniem ‘świeże pieczywo’. Nikt nie mógłbym używać tego powiedzenia w działalności komercyjnej? Nonsens.
Istnieje umowna granica między nazwą opisową a skojarzeniową. Nazwa skojarzeniowa (inaczej też sugestywna) ma to coś co sprawia, że jest najczęściej wykorzystywanym stylem nadawania dobrego imienia firmy. Jedno, dwa, trzy wyrazy, połączone ze sobą, zmiksowane, poprzekręcane, zmodyfikowane do fantazyjnej postaci wskazują na jakiś kluczowy element marki.
Przykłady nazw skojarzeniowych: AirHelp, Blinkee, Fotojoker, FreshMail, Fru.pl, Intercity, Interia, Jan Niezbędny, KickStarter, Łaciate, Marwit, Pyszne.pl, Red is Bad, Shoplo, SkyCash, Traficar, Verva, Yanosik, Z gruntu dobre. |
Na tych przykładach widać jak za pomocą cząstek wyrazowych można odnosić się do cech racjonalnych, do branży, kategorii produktowej, do jednej lub kilku cech użytkowych, do wyglądu, smaku, rozmiaru, zapachu. Można także odnosić się do emocji, do głównej (głównych) wartości marki, do doświadczeń z jej użytkowania albo do grupy docelowej, wieku, płci, zachowań, upodobań, itd. Nazwę skojarzeniową można spuentować do definicji bytu kumulującego w sobie kluczowy element customer experience.
Nazwa skojarzeniowa to często fantazyjna gra słów. Zabawy słowne, przekształcanie, miksowanie mają to do siebie, że ich finalny efekt po prostu wzbudza zaciekawienie. Intryguje, nęci, kusi. Zachęca do odgadnięcia jaka intencja kryje się w takim wyrażeniu. A ponieważ gra słów łączy w sobie prostotę z dużą dozą kreatywności tego typu kreatywne nazwy nie są skomplikowane, nie są trudne do odszyfrowania. I taki jest ich cel, być jednocześnie oryginalnym i czytelnym w odbiorze.
Umowna jest także granica między typową nazwą skojarzeniową, a nazwą wynikającą z gry słów. To ta sama kategoria. W poszukiwaniu unikalnej nazwy najlepiej wydobyć z siebie jak najwięcej dozy kreatywności, by stworzyć taki „twór słowny”, który da do zrozumienia, że nie jest dziełem przypadku, nie powstał w ciągu pięciu minut, ani nie wynika z naśladowania konkurencji. Dlatego każde imię firmy stanowiące grę słów, przesłanie, ukryty sens, tajemnicę do przekazania, zmuszająca do dłuższego zastanowienia się stoi na wygranej pozycji w stosunku to prostych, z góry jednoznacznych nazw. I taką właśnie jest Runmageddon.
Cykl biegów przeszkodowych – tak w jednym określeniu można zdefiniować charakter cyklicznych imprez organizowanych pod szyldem Runmageddon. Czy muszę przedstawiać tę markę? Miejsce poznawania swoich możliwości, uczenia się współpracy w warunkach presji czasu i ludzkiej fizycznej słabości, a do tego świetna zabawa w atmosferze błotnej przygody. 1 czerwca 2019 r. miał miejsce chlubny rekord. 200-tysięczny uczestnik biegu przekroczył linię mety. To dowód świadczący o ogromnej skali popularności Runmageddonu, który jeszcze pięć lat wcześniej rozpoczynał przygodę z 800 zawodnikami na linii startu.
I pomyśleć, że 5 lat temu spośród 130 pomysłów na nazwę tej marki został wybrany właśnie ten. Konkurencja była z pewnością spora. Massakrator, Hardem, Armageddon Race i wiele innych nazwy wymyślonych przez zespół skupiało się wokół idei postaci gladiatora. Koncepcje krążyły właśnie wokół nazwy Gladiator Race, lecz będącej zbyt bliskiej do konkurencyjnego globalnego wydarzenia Spartan Race.
Extreme challenge było motywem przewodnim idei, filozofii marki. To nie maraton ani żaden bieg uliczny. Owszem, miejski bieg, lecz z przeszkodami, którego charakterystycznym elementem są totalnie zmęczeni zawodnicy błotem uciapani. Dlatego postać gladiatora oddawała sedno tej imprezy.
Zespół Jarka Bienieckiego gremialnie podejmował decyzję co do wyboru nazwy. Sami ją wymyślali. Pierwsza edycja biegów była w końcowej fazie przygotowań. Było miejsce biegu, przygotowane zaplecze, była lista zawodników zapisujących się na to wydarzenie, a termin eventu nieubłaganie zbliżał się.
Brakowało jednego. Nazwy! Brakowało, mimo że 130 propozycji czekało na wybór. A nazwy jak nie było, tak nie było. Bo wśród nich brakowało czegoś. Musiała być silna, z charakterem, nie-polska, uniwersalna językowo, łatwa w odczytaniu przy zagranicznych wojażach.
Dzień przed zespołowym głosowaniem Jaro wpadł na słowo: armageddon. Lecz jaki? I tu nagle, jak grom z jasnego nieba (albo jak kosmiczny armageddon) fonetycznie zaiskrzyło mu: ranmagedon. Głosowanie zespołu było formalnością. Runmageddon na łopatki rozłożył swoich nazewniczych konkurentów…. i w kolejnych latach zdominował kategorię ekstremalnych biegów przeszkodowych. Stał się synonimem ekstremalnych biegów z przeszkodami. A także zyskał status love mark wśród miłośników błotnej przygody. Prawda, że udany pomysł na nazwę firmy?
Czytając historię powstania nazwy Runmageddon nasuwa się wniosek, i sam osobiście potwierdzam ze swojej praktyki zawodowej: pomysł na nazwę firmy przychodzi jak przysłowiowa eureka. Często ta idea pojawia się znikąd. Po prostu wpada do głowy.
Ale, ale, ale… na pojawienie się eureki należy zapracować. Stale mieć głowę otwartą, myśleć jakie słowa, synonimy, antonimy, powiedzenia, przysłowia, i również gwara sparafrazują to coś co należy nazwać. Im dłużej czasu poświęca się na twórcze myślenie, tym bardziej ciekawsze pomysły wpadają do głowy. Wiem coś o tym, bo tak właśnie działam.
Bez względu na wybraną technikę namingową postaw za cel, aby nazwa firmy wzbudzała zainteresowanie odbiorcy. Taką szansę dostarczają nazwy zawierające ciekawą grę słów. Pod warunkiem, że odróżniają się od konkurencji. A ta wygląda całkiem, całkiem kreatywnie.
Analizują agendę maratonów, półmaratonów i biegów ekstremalnych regularnie odbywających się w naszym kraju można trafić na tego typu pomysły na nazwę, namingowe arcydziełka i klasyczne określenia jak:
grupa kreatywnych nazw: Harda Suka, Bieg Rzeźnika, Hard Dog Race, Survival Race, Terenowa Masakara, Karkonoszman, Mocarny Zbój, Chodzieska Zadyszka, Kaszubska Poniewierka, Recordowa Dziesiątka, Górski Bieg Zająca, Wheelmageddon (ekstremalne zawody dla osób jeżdżących na wózkach inwalidzkich),
nazw geograficzne: Strzegomska Dwunastka, Izerski Weekend Biegowy, Bieg Szlakiem Zabytków (w Kamieniu Pomorskim), Bieg Fabrykanta w Łodzi, Bieg Trzech Kopców (Kraków), Bieg Lechitów w Gnieźnie, Bieg Sokoła w Sokole Małopolskim, Janikowska Dyszka (Janikowo), Ekologiczny Bieg do Gorących Źródeł (Uniejów), Bieg Barbórkowy w Rybniku, WrocWalk Marathon,
nazwy uniwersalne typu: Bieg Fair Play, Bieg z Policją, TriCity Trail, DUO Cross Imielin, a nawet Bieg Trzeźwości, Cross Świętojański, Półmaraton Księżycowy.
Nazwa Runmageddon jest wyjątkowa poprzez unikalność. To naprawdę kozacki pomysł na nazwę firmy. Swoją dosłownością przekazuje filozofię marki, rzuca wyzwanie, aby wysoko mierzyć. Co z tego, że jest trudna w pisowni (w pełni mają świadomość zarządzający tą marką), skoro gromadzi wierną wspólnotę osób dążących do uzyskania statusu od Rekruta do Weterana (swoista grywalizacja!).
A przecież nie jest to jedyna impreza biegów przełajowych w Polsce. Są imprezy bardziej hard core-owe. Elitarność zyskują finaliści Hardej Suki. I właśnie tą nazwę na końcu zamierzam pochwalić. Intryguje doborem słów ocierających się o obyczajową cenzurę. Przekracza ją w deklinacji, w formie wyzwania jakim jest cel ukończenie tego najcięższego triathlonu w Polsce, a nawet w Europie (bo to coś więcej niż nawet Iron Man). Tym celem jest „zaliczenia hardej suki”.
Zdjęcie pochodzi z edycji „HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge 2019” [źródło: Harda Suka 2019 – twojfotograf.net]
Komu do śmiechu?
To dobrze.
Oznacza to, że ta skojarzeniowa nazwa spełnia swój cel.
Gra słów ma to do siebie, że wzbudza zaciekawienie. Ba, intryguje, nęci, kusi. Zachęca do rozszyfrowania, jakie słowa, przesłanie kryje się w takim wyrażeniu. A ponieważ gra słów łączy w sobie prostotę z dużą dozą kreatywności wbrew pozorom tego typu kreatywne nazwy nie są skomplikowane, nie są trudne do odszyfrowania. I taki jest cel, być jednocześnie oryginalnym i czytelnym w odbiorze.
Dlatego jeśli głowisz się, gdzie znajduje się skuteczny pomysł na nazwę firmy, albo w ogóle, zastanawiasz się jak zabrać się za kreowanie, polecam sposób łączenia wyrazów, poszukiwania udanej, chwytliwej gry słów. Pamiętaj, że udana nazwa powinna przemawiać do Ciebie, i przede wszystkim do Twoich klientów. Powinna pomóc Ci przeskoczyć konkurentów. Z reguły wybór nie jest łatwy, ale wspólnymi siłami udaje się stworzyć najlepiej brzmiące imię firmy.
Podziękowania:
Dziękuję Jaro Bienieckiemu dla wyjaśnienie skąd wzięła się nazwa Runmageddon. Była to ciekawa, twórcza rozmowa.
Jaro, moc serdeczności wysyłam Tobie i ekipie Runmageddon-u.
To prawda. Nazwa wpada w ucho i jednoznacznie się kojarzy.